Złożył dar swojego życia za ojca wielodzietnej rodziny

(homilia Ks. Bpa Tadeusza Rakoczego w czasie mszy św. w oświęcimskim kościele pw. św. Maksymiliana Marii Kolbego)


W pierwszą niedzielę października tradycyjnie gromadzimy się w tym oświęcimskim, pięknym kościele, aby dziękować Bogu za dar kanonizacji naszego patrona św. Maksymiliana Marii Kolbego. Kanonizowany 30 lat temu 10 października 1982 roku, a więc w miesiącu poświęconym Matce Bożej Różańcowej, której dzisiaj także przypada wspomnienie w całym Kościele, odznaczał się wielką czcią dla Maryi. Założył Rycerstwo Niepokalanej, był gorącym orędownikiem Jej kultu i żarliwie rozmiłowanym w rozważaniu tajemnic różańcowych.

Ufni w pośrednictwo i wstawiennictwo Matki Najświętszej składamy dziś Bogu nasze dziękczynienie i modlimy się, by w naszej Ojczyźnie, zjednoczonej i jednoczącej się Europie i na całym świecie zwyciężyły te wartości, za które oddał życie św. Maksymilian.

Jak wiemy złożył dar swojego życia za ojca wielodzietnej rodziny Franciszka Gajowniczka. Za ocalenie od śmierci jednego człowieka, ojca rodziny dobrowolnie wyszedł naprzeciw niebezpieczeństwa, by dostąpić dobra, którego się spodziewał. Pewności dodawała mu wiara. Ona była jego poręką. Kościół ustanowił go także patronem rodzin. Mogłoby się komuś wydawać, że to jakieś nieporozumienie - wszak zakonnik to nie jest rodzina, rodzina w sensie sakramentalnym. A jednak skarga skazańca – ach jak mi żal żony i dzieci – sprawiła, że więzień Koncentrazionslager Auschwitz-Birkenau o numerze 16670 wystąpił z szeregu i uratował nie tylko znanego mu z numeru 5659 człowieka.

W istocie stał się opiekunem ognisk domowych, które w obecnych czasach stają w obliczu dużych zagrożeń i niebezpieczeństw. Głównym zagrożeniem nie są jak mogłoby się wydawać tylko rozwody, aborcja, in vitro, eutanazja czy związki jednopłciowe. To tylko są konsekwencje pogaszonych ognisk rodzinnych. Bo głównym zagrożeniem dla rodzin jest dzisiaj brak wiary, brak nadziei na dobro nieprzemijające, na owoce naszego życia wiary, nadziei i miłości i właśnie brak zapalonej pochodni miłości.

Zdumiewa nas św. Maksymilian człowiek głębokiej wiary i niezachwianej nadziei. Czym było dla niego zaufanie Bogu? Było nadzieją, która dawała mu siłę, aby iść pod prąd nienawiści i niezrozumieniu. Była nadzieją, która w warunkach pozornie pozbawionych nadziei kazała patrzeć w przyszłość z optymizmem. Wiedział, że tylko zachowanie nadziei i dzielenie się tą cnotą w trudnych warunkach mogło być zwiastunem dobra na przyszłość. Nadzieja ta u św. Maksymiliana była zawsze wartością o dużym znaczeniu. Wiedział, że bez niej niemożliwe jest normalne, godne człowieka życie. To ona kierowała go ku Bogu.

Podczas rekolekcji w roku 1915 zapisał – czyń jakbyś miał umrzeć. Znak szczególny chrześcijan: Życie krótkie, cierpienia krótkie, a potem: Niebo. Niebo. Niebo.

Naszym celem i światłem choćby nie wiadomo, co się działo w życiu doczesnym jest właściwie niebo. Do tej myśli Ojciec Kolbe bardzo często wracał przez całe życie. W życiu codziennym św. Maksymilian wiązał całkowitą nadzieję z całkowitym zawierzeniem Maryi, mówił: mamy trudność biegnijmy do Niepokalanej. Zachęcał, aby w każdej sprawie ufać Maryi, gdyż Ona, jak twierdził, pokieruje wszystkim najlepiej. Im bardziej dramatyczna i rozpaczliwa zdarzy się sytuacja, tym mocniej trzeba Jej ufać. Zalecał, by każdy, kto oddał się Maryi, jako narzędzie, nie oszczędzał się dla Niej. Ujmował to tak: zaufajmy Panu Bogu przez Niepokalaną bezgranicznie i starajmy się co rozumu i sił starczy.

Moi drodzy ta dzisiejsza uroczystość i nasze religijne dzisiejsze przeżycie jest dobrą okazją i przygotowaniem do Roku Wiary, który wnet rozpoczniemy pod przewodnictwem Ojca Świętego Benedykta XVI, a będzie to w najbliższy czwartek 11 października. Bo Rok Wiary to jest okazja, by dziękować Bogu za łaskę wiary, za to że należymy na mocy chrztu św. do Chrystusa, do Jego Mistycznego Ciała, jakim jest Chrystus. Jednak tą przynależność powinniśmy potwierdzić całym naszym życiem idąc za Jezusem, żyjąc według Jego Ewangelii i zachowując Jego przykazanie miłości, angażując się w życie Kościoła, który jest wielką wspólnotą uczniów ukrzyżowanego i zmartwychwstałego Pana. Z wiarą i nadzieją niezmiennie związana jest cnota miłości, gdy jej brakuje zamiera nasze życie chrześcijańskie. Nasza wiara niewiele znaczy, a nadzieja przestaje się odradzać bez miłości. Jeśli więc człowiek prawdziwie otwarty jest na miłość Bożą będzie również miłował bliźniego, bo chrześcijanin nie może miłować Boga i nie może się oszukiwać, że tak jest, jeśli nie miłuje bliźnich oraz nie buduje z nimi głębokiej i trwałej komunii miłości. Słowa Jezusa „Nikt nie ma większej miłości od tej, gdy ktoś życie swoje oddaje za przyjaciół swoich” Ojciec Maksymilian potraktował dosłownie i wypełnił w obozie Koncentrazionslager Auschwitz-Birkenau. Oddał życie za brata Franciszka Gajowniczka, którego może nawet wcześniej nie znał, co wzbudziło głęboki odzew w całym obozie koncentracyjnym, w którym każdy człowiek był głęboko poniżony, a jego godność zdeptana. Tej śmierci nie da się uprościć. Wybrał z wiary, z Ewangelii, z miłości, poświadczył istnienie nieśmiertelności i w wieczność skoczył - napisał 3 lata po jego śmierci poeta Maciej Józef Kononowicz. Dlatego potrzebny jest nam św. Maksymilian, potrzebny jest naszym rodzinom, ojcom i matkom i dzieciom, by ratować miłość małżeńską i rodzinną. Występując z szeregu ratuje w człowieku wartości boskie, broni rodzinę przed degradacją, małżonkę przed utratą męża, a dzieci przed utratą ojca.

W czytanej dzisiaj Ewangelii Chrystus mówi faryzeuszom o małżeństwie, jako sakramencie, czyli o najpierwotniejszym objawieniu zbawczej woli i działaniu Boga na początku w samej tajemnicy stworzenia. Mocą zbawczej woli i działania Boga mężczyzna i kobieta jednoczą się ze sobą tak ściśle, że stają się jednym ciałem. Mają być razem zespoleni w prawdzie i miłości, jako dzieci Boże. Jeśli Chrystus objaśnia rozmówcom małżeństwo, jako sakrament ustanowiony przez Stwórcę na początku, jeśli stawia wymagania jego nierozerwalności, to tym samym otwiera małżeństwo na swoje zbawcze działanie, które pomaga przezwyciężać skutki grzechu i budować jedność mężczyzny i kobiety według odwiecznego ustanowienia Stwórcy. Równocześnie Chrystus wyciąga wnioski natury etycznej: „Kto oddala żonę swoją a bierze inną popełnia cudzołóstwo względem niej, a jeśli żona opuści swojego męża a wyjdzie za innego popełnia cudzołóstwo”.

Wiele się dzisiaj mówi o kryzysie rodziny, polskiej rodziny. To nie tylko obraza Boga, Jego sakramentu, ale to realna codzienna przyczyna wielu nieszczęść i zła. Dlatego jest przedmiotem szczególnej wrażliwości i troski Kościoła. Coraz więcej rozwodów. Za tymi nieszczęściami zawsze stoi żywy człowiek, tragedia jego serca, życia, tragedia jego powołania. W wielu rodzinach pojawia się trwałe skłócenie i liczne konflikty a także długotrwałe rozstania na skutek wyjazdu jednego z małżonków za granicę. Coraz częściej dochodzi do zamykania się rodziny tylko wokół własnych spraw, do niezdolności otwarcia się na inne sprawy, na drugiego człowieka. Czasem zanika prawdziwa więź wewnątrz samej rodziny. Brakuje niekiedy głębszej miłości nawet między rodzicami a dziećmi, czy też wśród rodzeństwa. A ileż rodzin choruje i cierpi na skutek także nadużywania alkoholu.

Drogie siostry i drodzy bracia, nie odbuduje się zachwianej więzi rodzinnej, nie uleczy się ran powstających z ludzkiej słabości i grzechu bez powrotu do Chrystusa, do Bożego sakramentu. Dlatego proszę, abyście rozpalali na nowo Boży charyzmat małżonków i rodziców. Tylko w oparciu o łaskę tego sakramentu możliwe jest pełne przebaczenie, pojednanie i podjęcie na nowo wspólnej drogi. Przez nią odnawia się i ożywia ludzka miłość oraz tożsamość i prawda ludzkich przyrzeczeń. Sakrament małżeństwa to także charyzmat, a więc łaska i dar życia.

Starsi z nas pamiętają pielgrzymkę Ojca Świętego Jana Pawła II do Polski w 1991 roku. W jej trakcie usłyszeliśmy rozważania dotyczące dziesięciu Bożych przykazań. W Łomży Ojciec Święty zapytał nas – co się stało z przykazaniem „nie cudzołóż” w naszym polskim życiu? Co się z nim staje powtórzmy to pytanie? Czy małżonkom naprawdę zależna tym, aby ich dzieci rodziły się z czystych rodziców, ich miłości wzajemnej? Czy nosimy w sobie poczucie, że ciało ludzkie jest wezwane do zmartwychwstania i winniśmy się troszczyć o zachowanie jego godności? Czy potrafimy sobie uświadomić, że ludzka płciowość jest dowodem niesłychanego wręcz zaufania, jakie Bóg okazuje człowiekowi, mężczyźnie i kobiecie i czy staramy się nie zawieść Bożego zaufania? Czy pamiętamy o tym, że każdy człowiek jest osobą i nie wolno drugiego człowieka sprowadzać do roli przedmiotu? Czy narzeczeni budują swoją jedność małżeńską tak, jak się to robić powinno, tzn. zaczynając od budowania jedności ducha? Czy małżonkowie pracują nad pogłębieniem swojej małżeńskiej jedności, pomimo wysiłku, jaki to wymaga, obiektywnych trudności, jakie niesie z sobą życie, pomimo różnych ułomności, jakimi oboje są obciążeni? Czy pamiętają o tym, że w momencie ich ślubu przed ołtarzem sam Chrystus zobowiązał się być ich światłem i mocą? Czy naprawdę zależy im na tym, aby Boska obecność Chrystusa napełniała ich życie małżeńskie i rodzinne? Czy rodzice dbają o wychowanie swoich dzieci do odpowiedzialnej czystości i jedności małżeńskiej? Czy tej czystości od nich wymagają? Czy przestrzegają je przed groźnymi konsekwencjami, jakie niesie wspólne życie bez ślubu? Czy nakłaniają je, aby zanim ze sobą zamieszkają zawarli sakramentalny związek małżeński? Czy odradzają im rozwód, gdy spotykają ich niepowodzenia i trudności?

Niestety zbyt często na wiele z tych pytań pada odpowiedź - nie. Zbyt często jest zgoda z decyzjami, które odbierają człowiekowi radość życia i tu na ziemi i w wieczności w niebie.

Drodzy moi bracia i siostry. Tyle jest także oczywiście dzięki Bogu wspaniałych małżeństw, udanych związków i szczęśliwych rodzin. Tyle wspólnot małżeńskich świętujących srebrne i złote jubileusze. Żyjący w nich małżonkowie niejednokrotnie przeszli przez ogromne trudności, doświadczyli wielu niepowodzeń i to nie tylko takich, którym byli w stanie zapobiec. Przeżyli wojnę, komunizm, często borykali się z brakiem mieszkania, chleba, odzienia, czasem doświadczali choroby, ale przecież nic i nikt nie wyrwał ich ze wspólnoty małżeńskiej i rodzinnej. A dzisiaj wystarczy tylko jakieś niewielkie załamanie, chwilowa trudność i już łamie się jedność i nierozerwalność małżeństwa. Liczy się dobro żony albo męża, rzadziej ich obojga, ale często nie liczy się pełnego dobra dzieci, a przecież one najbardziej cierpią, gdy rozchodzą się rodzice, bezwzględnie odbierając im prawo miłości ojca i matki, do szczęśliwego domu rodzinnego. Na szczęście większość wspólnot małżeńskich dochowuje wierności sobie i Bogu. A więc gdzie kryje się ten sekret udanego małżeństwa. Powiem, choć zapewne dobrze wiecie – w sercu człowieka, w możliwościach tego serca. Wszelkie dobre, ale też i złe myśli i czyny rodzą się w ludzkim sercu i sercu tam mają początek. Serce w języku biblijnym oznacza sumienie. Zatem wszystko zależy od sumienia człowieka. Chodzi, więc o to moi drodzy bracia i siostry, aby właściwie kształtować je. Człowiek prawego sumienia odczytuje wolę Bożą i według niej układa życie, czyni dobro a odrzuca zło, zło dobrem zwycięża, pragnie dobra i dąży do niego a ze zła stara się podnosić i nawrócić, nigdy go nie usprawiedliwia, nie toleruje, nawet, gdy inni wokół niego czynią inaczej. Człowiek jest jednak za słaby by o własnych siłach przeciwstawić się złu, a tym bardziej by je pokonać. Niezbędna jest moc Boża. Dlatego w naszym życiu tak bardzo ważna jest modlitwa. Dlatego dzisiaj przychodzimy do św. Maksymiliana z prośbą by wstawiał się u Pana Boga za każdą polską rodziną. Prosimy Go by wypraszał dla nas wszystkich, dla naszych rodzin Bożą pomoc i Boże błogosławieństwo, by chronił je przed tym wszystkim co im szkodzi, by ochraniał i prowadził je w bezpieczną przyszłość, by nasze rodziny stawały się tym, czym z woli Bożej zostały ustanowione.

Boże, który dałeś Kościołowi i światu św. Maksymiliana Marię Kolbego, kapłana i męczennika, franciszkanina owładniętego osobliwą miłością do Dziewicy Niepokalanej, całkowicie oddanego misji apostolskiej w heroicznej służbie bliźniemu i służbie rodziny za Jego wstawiennictwem daj nam ku chwale Twojego Imienia angażować się bez reszty dla dobra ludzkości abyśmy naśladowali życie i śmierć Chrystusa, Twojego Syna, naszego Odkupiciela. Amen.

(Tekst nieautoryzowany)