(homilia wygłoszona podczas uroczystości 29. rocznicy kanonizacji św. Maksymiliana)
Umiłowani Bracia i Siostry!
Czciciele św. Maksymiliana Marii Kolbego, którzy pragniecie razem z nim, by - po tym, co wydarzyło się na tej ziemi w obozie Auschwitz Birkenau - rosły tu w nas i przez nasze świadectwo wiary i ufności pokładanej w Bogu piękne duchowe kwiaty miłości, dobra, solidarności międzyludzkiej.
Droga rodzino parafialna p.w. św. Maksymiliana w Oświęcimiu, mieszkańcy tego Miasta i okolic, pielgrzymi z daleka.
Czcigodni bracia w kapłaństwie, drogi ks. prał. Józefie tutejszy proboszczu ze swoimi współpracownikami,
ks. prał. Krzysztofie, dziekanie oświęcimski,
drodzy Ojcowie Franciszkanie, duchowi bracia św. Męczennika i wszyscy kapłani.
Siostry i Bracia we Chrzcie św. Drogie siostry zakonne, a wśród was Misjonarki Niepokalanej Ojca Kolbego z Harmęż, które przeżywacie w tych dniach radosne odwiedziny delegatki Matki Generalnej waszej wspólnoty z Bolonii.
Wszyscy uczestnicy i uczestniczki tej pięknej uroczystości dziękczynnej, poczty sztandarowe i Rycerze Niepokalanej.
Już tradycyjnie w pierwszą niedzielę października gromadzimy się w tym oświęcimskim kościele, aby dziękować Bogu za dar kanonizacji naszego patrona - św. Maksymiliana Marii Kolbego. Wyniesiony na ołtarze w miesiącu poświęconym Matce Bożej Różańcowej, odznaczał się wielką czcią dla Maryi, był gorliwym orędownikiem Jej kultu, żarliwie rozmiłowanym w rozważaniu tajemnic różańcowych. Ufni w pośrednictwo i wstawiennictwo Matki Najświętszej składamy dziś Bogu nasze dziękczynienie i modlimy się, by w nas, w naszej Ojczyźnie i na całym świecie zwyciężały te wartości, za które siedemdziesiąt lat temu w KL Auschwitz-Birkenau św. Maksymilian oddał życie.
Św. Maksymilian, jak oświadczył bł. Jan Paweł II, "zjawił się w naszych czasach, jako prorok i apostoł nowej ery maryjnej, w której w całym świecie ma zajaśnieć żywym światłem Jezus Chrystus i Jego Ewangelia". Przypowieść opowiedziana w dzisiejszej Ewangelii jest dramatyczna, ponieważ mówi się w niej o przemocy i o śmierci. Ale jej epilog otwiera się na nadzieję, ponieważ śmierć syna właściciela winnicy wyobraża śmierć Chrystusa, przez którego świat został odkupiony. W końcu posłał do nich swego syna, tak sobie myśląc: Uszanują mojego syna" (Mt 21, 37). Lecz dzierżawcy winnicy również jego zabili. Prawda o Chrystusie, jako Synu posłanym przez OjŹca jest w tej przypowieści dostatecznie przejrzysta. Co więcej, jest tu również wyraźnie zaznaczony charakter ofiarniczy i odkupieńczy tego posłania. Syn prawdziwie jest Tym, którego Ojciec poświęcił i posłał na świat" (J 10, 36). Tak bowiem Bóg umiłował świat, że Syna swego Jednorodzonego dał, aby każdy kto w Niego wierzy, nie zginął, ale miał życie wieczne" (J 3,16).
Słuchając uważnie tej ewangelicznej przypowieści o dzierżawcach mimo woli myślimy o tym, co działo się siedemdziesiąt lat temu w niemieckim obozie KL Auschwitz-Birkenau. Tam też znalazła się grupa zbrodniarzy, która zdobyła władzę przez zwodnicze obietnice wielkości podsycane chciwością i stosując terror i zastraszenie siała grozę i zniszczenie. Co więcej, jak mówił papież Benedykt XVI w 2006 r., w istocie ci bezwzględni zbrodniarze, unicestwiając innych, zamierzali zabić Boga, który powołał Abrahama, a przemawiając na górze Synaj, ustanowił zasadnicze kryteria postępowania ludzkości, obowiązujące na wieki". Wyniszczając przede wszystkim ludzi wierzących w Boga, chcieli w rzeczywistości wyrwać korzeń wiary chrześcijańskiej i zastąpić ją ostatecznie stworzoną przez siebie wiarą w panowanie człowieka - człowieka mocnego. Nic, więc dziwnego, że na o. Maksymiliana spoglądano, jako na człowieka wierzącego, co więcej kapłana franciszkanina, który z miłości do jednego ze współwięźniów szedł dobrowolnie na głodową śmierć. Chociaż - jak mówił bł. Jan Paweł II cytując Księgę Mądrości w ludzkim rozumieniu doznał kaźni", to przecież nadzieja jego pełna jest nieśmiertelności" - albowiem dusze sprawiedliwych są w ręku Boga i nie dosięgnie ich męka". A kiedy po ludzku dosięga ich Męka i śmierć, kiedy zdaje się oczom ludzkim, że pomarli", gdy odejście ich uznano za unicestwienie", oni trwają w pokoju"; oni doznają Życia i Chwały w ręku Boga" (Mdr 3,1-4). Ci, co patrzyli na to, co się stało w obozie Auschwitz, czego doświadczył towarzysz ich kaźni, wiedzieli, że to nie była tylko śmierć. Mógł, więc bł. Jan Paweł II powiedzieć w dniu kanonizacji św. Maksymiliana, że Maksymilian nie umarł, ale oddał życie za brata. Była w tej straszliwej po ludzku śmierci cała ostateczna wielkość ludzkiego czynu. I było w tej jego ludzkiej śmierci przejrzyste świadectwo dane Chrystusowi. Właśnie, dlatego śmierć jego stała się znakiem zwycięstwa podobnego do tego, jakie odniósł na Kalwarii Pan nasz Jezus Chrystus: Jesteście przyjaciółmi moimi, jeżeli czynicie to, co wam przykazuję" (J 17, 14).
Zdumiewa nas św. Maksymilian, który był człowiekiem głębokiej wiary i niezachwianej nadziei. Czym było dla niego zaufanie Bogu? Było nadzieją, która dawała mu siłę, aby iść pod prąd nienawiści, niezrozumienia. Było, nadzieją, która w warunkach pozornie pozbawionych nadziei, kazała patrzeć w przyszłość z optymizmem. Wiedział, że tylko zachowanie nadziei i dzielenie się tą cnotą w trudnych warunkach mogło być zwiastunem dobra na przyszłość. Twórcza nadzieja zawsze dla św. Maksymiliana była wartością o dużym znaczeniu. Wiedział, że bez niej niemożliwe jest normalne życie, godne człowieka. To ona zawsze kierowała go ku Bogu. Podczas rekolekcji w roku 1915 zapisał: czyń jakbyś miał umrzeć (...). Znak szczególny chrześcijan. Życie krótkie, cierpienia krótkie, a potem: Niebo! Niebo! Niebo! (Władysław Kluz, Człowiek XX wieku - św. Maksymilian Kolbe). Naszym celem, naszym światłem - choćby nie wiadomo, co się działo w życiu doczesnym - jest niebo! Do tej myśli ojciec Kolbe wracał przez całe życie. W życiu codziennym nadzieja św. Maksymiliana przejawiała się w całkowitym zawierzeniu Maryi. Mówił: Mamy trudność - biegnijmy do Niepokalanej" (Myśli o. Maksymiliana Kolbe, Do ideału MI). Zachęcał wszystkich, aby w każdej sprawie zaufali Maryi, bowiem to Ona - jak twierdził - pokieruje wszystkim najlepiej. Im bardziej dramatyczna i rozpaczliwa sytuacja, tym mocniej trzeba Jej ufać. Jednocześnie zalecał, aby każdy, kto oddał się Maryi, jako narzędzie", nie oszczędzał się dla Jej sprawy. Ujmował to tak: zaufajmy Panu Bogu przez Niepokalaną bezgranicznie i starajmy się, co rozumu i sił starczy" (Wybór Pism świętego Maksymiliana Kolbego 345, Brak ufności). Ten nieustraszony rycerz Niepokalanej" często podkreślał, że nadzieja jest potrzebna zwłaszcza w pracy nad sobą, a szczególnie nad opanowaniem ludzkich wad. Nawoływał do dawania świadectwa nadziei, a trzeba podkreślić, że był w tym względzie nauczycielem niezwykłym. Uczył bowiem wspinania się na kolejne stopnie wtajemniczenia w odkrywaniu aspektów nadziei; takiej, która czyni człowieka szczęśliwym. Wiara tylko we własne możliwości staje się przeszkodą. Tymczasem, jak uczył św. Maksymilian: trzeba coraz bardziej nie ufać sobie, nie ufać we własne siły i modlić się. Kto nie ufa sobie, z konieczności się modli, bo szuka oparcia wyżej. Kto się modli, ten na pewno przejdzie zwycięsko przez wszystkie burze. Kto się modli, ten się zbawi".
Nadzieja na nieśmiertelność towarzyszyła stale Ojcu Maksymilianowi, była poniekąd jego życiową filozofią. Choć przeszedł przez ciemną dolinę zła, cierpienia i śmierci, jednakże wkroczył w życie Boże. Jego śmierć nie była klęską, ale zwycięstwem, gdyż jego święta dusza ogląda Boga twarzą w twarz (por. 1Kor 13, 12). Jego męczeńska śmierć zyskała miano śmierci drogocennej" przed Bogiem i równie drogocennej w oczach ludzi (Ps 116,15). Z wiarą i nadzieją niezmiennie wiązana jest cnota miłości. Gdy jej brakuje, zamiera nasze życie chrześcijańskie, nasza wiara niewiele znaczy, a nadzieja przestaje się odradzać. Jeśliby ktoś mówił: "Miłuję Boga" a brata swego nienawidził, jest kłamcą, albowiem, kto miłuje brata swego, którego widzi, nie może nie miłować Boga, którego nie widzi. Takie zaś mamy od Niego przykazanie, aby ten, kto miłuje Boga, miłował też brata swego" (l J 4, 20-21). Jeśli więc człowiek prawdziwie kocha miłością Bożą, będzie również miłował bliźniego. Chrześcijanin nie może miłować Boga, nie może się oszukiwać, że tak jest, jeśli nie miłuje bliźnich oraz nie buduje z nimi głębokiej i trwałej komunii miłości. Miłość zawsze prowadzi do świętości, do której wszyscy jesteśmy powołani. Żeby zostać świętym, trzeba przede wszystkim słuchać Jezusa i iść Jego śladem, nie tracąc odwagi w obliczu trudności. Żeby zostać świętym, trzeba zaufać Jezusowi i kochać go szczerze. Żeby zostać świętym, trzeba umieć w duchu zrezygnować z siebie i postawić na Boga, bo kto traci siebie, właśnie w ten sposób odnajduje pełnię życia (J 12, 24).
Doświadczenie Kościoła pokazuje, że choć różne drogi prowadzą do świętości, to jednak każda z nich jest drogą krzyża, która wzywa do wyrzekania się samego siebie. W drodze do świętości musimy pamiętać, że jest ona darem Boga, a nie dziełem człowieka. Jakże pozostać wo-bec tego daru obojętnym? W Chrystusie Bóg oddał się nam całkowicie i wezwał nas do osobistej i głębokiej więzi z sobą. Im bardziej naśladujemy Jezusa i pozostajemy z Nim złączeni, tym głębiej wchodzimy w misterium świętości Bożej. Odkrywamy, że Bóg miłuje nas nieskończenie, a to z kolei skłania nas do miłowania braci. Postawa wyrzeczenia się siebie z motywów chrześcijańskiej miłości czyni nas szczęśliwymi. Tak właśnie żył i czuł św. Maksymilian Kolbe, który pragnął zdobyć świat dla Chrystusa przez Niepokalaną. Kochał Chrystusa i jego Matkę największą miłością, do jakiej zdolny jest człowiek na tej ziemi. Przeżył na tym świecie zaledwie 47 lat i kilka miesięcy, lecz wsławił się: męczeństwem miłości", jak powiedział papież Paweł VI do polskich pielgrzymów po uroczystej beatyfikacji o. Maksymiliana w Rzymie. Zaś Benedykt XVI powiedział, że męczeństwo jest wyrazem wszechmiłości do Boga".
Śmierć ojca Maksymiliana to wielka chwila w dziele ewangelizacji. Duszpasterz współwięźniów, kapłan i świadek Boga w obozowym piekle był gorliwym krzewicielem Ewangelii. Przepowiadał ją słowem, modlitwą, niesieniem pociechy dla współbraci, a wszystko zwieńczył heroicznym aktem swego życia. Ten znamienny czyn znalazł oddźwięk nie tylko wśród więźniów obozu koncentracyjnego, ale również w szerokich kręgach ludzi. Również dzisiaj, po prawie siedemdziesięciu latach, powracamy do owego wydarzenia, do owego czynu stanowiącego wielki moment ewangelizacji. To była odpowiedź św. Maksymiliana na słowa Jezusa wzywającego do bezgranicznej i bezinteresownej miłości.
Jaka jest dziś w tym kontekście moja, twoja, nasza odpowiedź? Czy w ogóle słyszę wołanie Boga? W jaki sposób na nie odpowiadam? Czy jestem człowiekiem wiary, nadziei i miłości? Jeśli tak, to jestem na drodze prowadzącej do świętości. Po niej szedł przed laty św. Maksymilian, który cieszy się niebem. Mamy jednak Jezusowe zapewnienie, że jest tam mieszkań wiele. Stanowi to dla nas nie tylko zaproszenie, ale nade wszystko mobilizację do wysiłku ku budowaniu na co dzień postawy miłości wobec bliźnich. W tym kontekście przywołajmy słowa wezwania, jakie bł. Jan Paweł II skierował do młodych w Orędziu na XV Światowy Dzień Młodzieży podczas obchodów Wielkiego Jubileuszu Roku 2000: Młodzi wszystkich kontynentów, nie lękajcie się być świętymi nowego tysiąclecia!. Słowa te odnoszą się do wszystkich, którzy mają młode serca, niezależnie od wieku, a zatem do nas wszystkich, którzy w chrzcie zostaliśmy odnowieni wieczną młodością Bożego Ducha.
Prośmy wraz ze św. Maksymilianem Matkę Najświętszą, Królową Wszystkich Świętych, aby nas prowadziła drogami świętości ku pełni chwały nieba. Święty Maksymilianie Mario, najwierniejszy synu świętego Franciszka z Asyżu, zapalony miłością Bożą, szedłeś przez życie praktykując cnoty heroiczne i spełniając święte dzieła apostolskie. Zwróć swój wzrok na nas, ponieważ jesteśmy twoimi czcicielami i polecamy się twemu wstawiennictwu. Opromieniony światłem Niepokalanej Dziewicy, pociągałeś niezliczone dusze do ideałów świętości, wskazywałeś im rozliczne formy apostołowania, dla zwycięstwa dobra i dla rozszerzania Królestwa Bożego na całym świecie. Uproś nam światło i siłę, abyśmy mogli czynić dobro i pociągać liczne dusze do Chrystusowej miłości. Upodobniony do Boskiego Zbawiciela i zjednoczony z Nim, osiągnąłeś tak wysoki stopień miłości bliźniego, że dobrowolnie ofiarowałeś swoje własne życie, jako świadectwo ewangelicznej miłości, aby uratować życie współbrata więźnia. Wstaw, się do Pana o łaskę dla nas, abyśmy owładnięci tym samym zapałem miłości mogli świadczyć wiarą i czynem o Chrystusie wśród naszych braci i dojść razem z Tobą do błogosławionego posiadania Boga w świetle chwały.
Błogosławiony Janie Pawle II czcicielu i naśladowco św. Maksymiliana módl się razem z nim i wszystkimi męczennikami oświęcimskimi, abyśmy życiem i słowem głosili światu Chrystusa, Odkupiciela człowieka. Amen
(Tekst nieautoryzowany)