Patrząc na zwycięski czyn miłości św. Maksymiliana zapragnijmy wejść na tę samą drogę miłości

(homilia wygłoszona w Oświęcimiu-Brzezince, podczas uroczystości z okazji 30-lecia pobytu Sługi Bożego Jana Pawła II w Oświęcimiu)


W pamiętnym dniu 7 czerwca 1979 r. Jan Paweł II przeszedł bramę z napisem: Arbeit macht frei, nawiedził celę śmierci, w której zginął święty Maksymilian Maria Kolbe, złożył wieniec i krótko się modlił na dziedzińcu bloku 11, pamiętnym z rozstrzeliwania tam więźniów. Około godziny 15:50 udał się tu do Brzezinki, gdzie czekała na niego niezmierna liczba wiernych i dwustu byłych więźniów obozów koncentracyjnych i kapłanów i biskupów, którzy koncelebrowali Mszę Świętą z Papieżem przy ołtarzu ustawionym na dawnej rampie obozowej.

A wiadomość o przyjeździe Ojca Świętego do Oświęcimia wprawiła jego mieszkańców w ogromną radość, tym większą, że nikt się tego wówczas nie spodziewał. Starsi mieszkańcy dobrze pamiętają pełną przygnębienia atmosferę, jaka od lat panowała w parafii Wniebowzięcia NMP. W 1958 roku odebrano im zezwolenie na budowę kościoła, a przewidziany na nią teren przeznaczono na boisko sportowe. Ileż od tego czasu podejmowano starań, aby je odzyskać, ileż petycji do władz wszystkich szczebli, ileż było modlitewnych czuwań w dzień i w nocy przy krzyżu w prowizorycznej kaplicy zbudowanej bez zezwolenia władz, a ile szykan i krzywd. Jest tu między nami dyrektor firmy, która budowała świątynię, który został karnie zwolniony za to, że przykładał do tego rękę. A szczególnie wiele nacierpiał się ówczesny duszpasterz, teraz obecny tu z nami biskup rzeszowski ks. Kazimierz Górny, którego uważano za burzyciela pokoju.

W takich właśnie warunkach miał przyjechać Papież. Nie odbyło się oczywiście bez trudności. Największy, problem stanowił wybór miejsca na sprawowanie Eucharystii. Ówczesne władze wojewódzkie bez konsultacji z duszpasterzami wyznaczyły na spotkanie z Ojcem Świętym teren przy Pomniku Międzynarodowym, w sąsiedztwie byłych krematoriów w Brzezince. Ale duszpasterze uznali, że jest on zbyt mały na tak wielką uroczystość i zaproponowali teren tak zwanej Rampy, ale dopiero przedstawiciele Stolicy Apostolskiej uzyskali na to zgodę. Rozpoczęły się trudne prace przygotowawcze, w które włączyli się miejscowi duszpasterze, siostry Serafitki i mieszkańcy Oświęcimia. Wszystko układało się dobrze aż do nocy z 6 na 7 czerwca, kiedy nad miastem przeszła burza i zniszczyła częściowo dekorację. Jednak nastał upragniony dzień spotkania z Ojcem Świętym i ta chwila, gdy przyleciał helikopterem z Wadowic. Był to niezwykły dzień zarówno dla Papieża i Kościoła, jak i dla Polski i świata. Temu doniosłemu wydarzeniu towarzyszyły setki dziennikarzy z prawie wszystkich stacji telewizyjnych globu. Na spotkanie z Ojcem Świętym na tym cmentarzysku świata przybyli ludzie z różnych stron naszej Ojczyzny, a więc z krajów dalekich, także byli więźniowie niemieckich obozów koncentracyjnych i ich rodziny, by razem z Nim zatrzymać się w zadumie nad prochami tylu niewinnie umęczonych i zamordowanych ludzi.

Warto w tym miejscu przywołać wspomnienie ks. biskupa Kazimierza Górnego, który powiedział: Choć minęło 30 lat, to jakby to było przed chwilą. I widzę długi szereg kapłanów, więźniów i Ojca Świętego i słyszę to potężne jedno z najpiękniejszych kazań i widzę rzeszę ludzi ponad pół miliona na terenie byłego niemieckiego obozu. Widok był niesamowity, setki tysięcy ludzi wśród kolczastych drutów i sterczących kominów uczestniczyło we Mszy Świętej i przyjmowało Komunię. A Ojciec Święty mówił: Przybywam tu dzisiaj jako pielgrzym. Wiadomo, że nie raz tutaj bywałem, bardzo wiele razy. Wiele razy schodziłem do celi śmierci Maksymiliana Kolbe, wiele razy klękałem pod murem zagłady i przechodziłem wśród rozwalonych krematoriów Brzezinki. Nie mogłem tutaj nie przybyć jako Papież. Oczywiście, że przybywam, aby się modlić wspólnie z wami wszystkimi, którzy tu dziś jesteście i wspólnie z całą Polską i wspólnie z całą Europą. Chrystus chce abym stawszy się następcą Piotra świadczył przed całym światem o tym, co jest wielkością człowieka naszych czasów i co jest jego nędzą, co jest jego klęską i co jest zwycięstwem kontynuował ze wzruszeniem.

Sługa Boży przybył do byłego obozu zagłady w Auschwitz-Birkenau jako pielgrzym, aby uczcić św. Maksymiliana, żeby się modlić i żeby popatrzeć w oczy sprawie człowieka. A przybywszy klęknął w duchu modlitewnego skupienia na golgocie naszych czasów oddając hołd ogromnej rzeszy bezimiennych ofiar hitlerowskiego terroru i obłąkańczej ideologii nazistowskiej. Przechodząc później wzdłuż tablic upamiętniających zagładę, przy kilku zatrzymał się dłużej. Najpierw stanął przy tablicy z napisem w języku hebrajskim i wyznał wówczas napis ten wywołuje wspomnienie narodu, którego synów i córki przeznaczono na całkowitą eksterminację. Ten naród, który otrzymał od Boga Jahwe przykazanie nie zabijaj w szczególnej mierze doświadczył na sobie zabijania i wobec tej tablicy nie wolno nikomu przejść obojętnie. Przystanął także przy tablicy z napisem rosyjskim i powiedział nie dodaję żadnego komentarza. Wiemy, o jakim narodzie mówi ta tablica, wiemy, jaki był udział tego narodu w ostatniej straszliwej wojnie o wolność ludu i wobec tej tablicy nie wolno nam przejść obojętnie. A na koniec chwilę głębszej refleksji poświęcił trzeciej wybranej tablicy z napisem w języku polskim. Mówił - Polaków zginęło w czasie ostatniej wojny 6 milionów, 1/5 część Narodu, jeszcze jeden etap wiekowych zmagań tego Narodu, mojego Narodu o podstawowe swoje prawa wśród narodów Europy. Jeszcze jeden głośny krzyk o prawo do własnego miejsca na mapie Europy, jeszcze jeden bolesny rozrachunek z sumieniem współczesnej ludzkości.

Według Jana Pawła II Koncentrazionslager Auschwitz-Birkenau winien być rachunkiem sumienia całej ludzkości jako krzyczące świadectwo kataklizmu wojny, która zawsze niesie z sobą ogromne zniszczenia i niepowetowane straty moralne. Dla Ojca Świętego Jana Pawła II Auschwitz-Birkenau stanowił nie tylko synonim pogardy dla człowieka dwudziestego stulecia, szczyt ludzkiego bestialstwa i okrucieństwa, lecz także miejsce, w którym zatryumfowała wiara, żywa wiara świętych męczenników, wiara ogołocona i oczyszczona. To tutaj przecież w samym środku piekła na ziemi odniósł nadludzkie wręcz zwycięstwo sam Maksymilian Maria Kolbe, polski franciszkanin. Mówił Sługa Boży Zapewne wiele zostało tu odniesionych podobnych zwycięstw, jak choćby - śmierć w krematorium obozowym siostry Benedykty od Krzyża, karmelitanki, w świecie Edyty Stein pochodzącej z rodziny żydowskiej zamieszkałej we Wrocławiu. Ta żywa wiara męczenników w tym okrutnym miejscu dokonała niejako odkupienia setek tysięcy niewinnych istnień ludzkich. Czyż nie było to ciche zwycięstwo na miarę zwycięstwa Pana naszego Jezusa Chrystusa, czyż Auschwitz nie stał się faktycznie Golgotą naszych czasów, czyż nie rozumiemy teraz pełniej i lepiej wyniszczającej ofiary Syna Bożego, który ogołocił sam siebie z miłości do człowieka. Zaiste wszechświat dla Niego jak ukrzyżowanie - napisała Simone Weil.

Dzisiaj znowu stajemy w tym strasznym miejscu, które było zbudowane na zaprzeczeniu wiary, wiary w Boga i wiary w człowieka i na radykalnym podeptaniu już nie tylko miłości, ale wszelkich oznak człowieczeństwa i ludzkości. W tym miejscu, które było zbudowane na nienawiści i pogardzie człowieka w imię obłąkanej ideologii, w tym miejscu, które było zbudowane na okrucieństwie, w tym miejscu straszliwej kaźni, która przyniosła śmierć setkom tysięcy ludzi z różnych narodów, słyszymy słowa samego Jezusa to jest moje przykazanie abyście się wzajemnie miłowali tak jak ja was umiłowałem. Bracia i siostry, największym przykazaniem Chrystusa jest miłość Boga i bliźniego i w tym duchu przemawia też do nas dzisiaj apostoł Jan: umiłowani, miłujmy się wzajemnie, ponieważ miłość jest z Boga a każdy, kto miłuje narodził się z Boga i zna Boga, bo Bóg jest Miłością. Bóg jest Miłością i miłość jest z Boga. Przychodzi ona do człowieka jako dar i ten dar posiada z nim konkretny historyczny trwały kształt, któremu na imię Jezus Chrystus. A więc w Bogu jest początek miłości, tej miłości, która zbawia człowieka, która ukazuje mu możliwości jego serca. W Bogu jest źródło zbawienia. Nie my umiłowaliśmy Boga, ale On nas umiłował i posłał Syna swojego jako ofiarę przebłagalną za nasze grzechy.

Jesteśmy dzisiaj tu obecni, w tym miejscu okrucieństwa, upodlenia, ale i także świętości, jakim jest ten obóz, aby uczestniczyć w Eucharystii. Stanowi ona ofiarę przebłagalną za grzechy całego świata, za nasze grzechy, jest ofiarą zbawienia. W Eucharystii miłość zwycięża grzech, wszelką nienawiść, unicestwia śmierć. Dokonało się to na Kalwarii przez krzyż i zmartwychwstanie Chrystusa i dokonuje się w liturgii Kościoła pod osłoną znaków sakramentalnych.

Jesteśmy tu obecni, aby uczestniczyć w sakramencie miłości i zbawienia. Miłość zbawia, ale jest też zadaniem, które Bóg stawia każdemu i każdej z nas. On mówi, to jest moje przykazanie, abyście się wzajemnie miłowali. I dodaje z myślą o zbliżającej ofierze krzyża, nikt nie ma większej miłości od tej, gdy ktoś oddaje swoje życie za przyjaciół. Miłość konkretyzuje się w poszanowaniu drugiego człowieka, w poszanowaniu jego osobowości, jego sumienia. Konkretyzuje się w dialogu z drugim, umiejętności poszukiwania i uznania tego, co może być dobre i pozytywne, także w kimś, kto wyznaje idee różniące się od naszych, a nawet w kimś, kto w dobrej wewnętrznej wierze błądzi - mówił Jan Paweł II. Ta miłość możliwa okazała się także w tym miejscu kaźni i niezliczonych zbrodni. A wydawało się, że nie ma tutaj dla niej miejsca. Tak wielu o niej zapomniało, bo tutaj panowała nienawiść, przemoc, okrucieństwo i śmierć. Nie kochano tu człowieka, na każdym kroku pogardzano nim, unicestwiając nie tylko jego ciało, ale depcząc godność.

Lecz oto pod koniec lipca 1941 roku, kiedy na rozkaz obozowego dowódcy ustawili się w szeregu więźniowie przeznaczeni na śmierć głodową dobrowolnie wystąpił z szeregu o. Maksymilian Maria Kolbe, franciszkanin, i wyraził gotowość pójścia na śmierć w miejsce swojego współbrata Franciszka Gajowniczka. Ku zaskoczeniu wszystkich jego prośba została przyjęta. O. Maksymilian po upływie 3 tygodni potwornych cierpień został pozbawiony życia śmiercionośnym zastrzykiem fenolu i stało się to blisko 68 lat temu. Dzisiaj możemy powiedzieć, że Maksymilian nie umarł, ale oddał życie za brata. Sam poszedł na śmierć z miłości do Chrystusa. Dlatego ta śmierć stała się znakiem zwycięstwa. Także tutaj miłość okazała się potężniejsza niż śmierć, niż przemoc antyludzkiego systemu. Miłość odniosła zwycięstwo tam gdzie zdawała się tryumfować tylko nienawiść i pogarda. Można powiedzieć z Janem Pawłem II, że w tym zwycięstwie miłości z Auschwitz uobecniło się w jakiś szczególny sposób zwycięstwo Golgoty.

Patrząc na zwycięski czyn miłości św. Maksymiliana zapragnijmy wejść na tę samą drogę miłości. Jeżeli niektórzy skarżą się, że nie odczuwają bliskości Boga, że doznają wątpliwości w wierze to czy źródła tego nie należy widzieć w braku miłości? Miłość nieraz załamuje się na drobiazgach. Trzeba jej się uczyć, wymaga ona wysiłku i ofiary, a ten kto prawdziwie kocha gotów jest nawet na śmierć, czego przykład daje nam św. Maksymilian, święci i błogosławieni oświęcimscy, i anonimowi męczennicy, którzy cieszą się niebieską chwałą. Wojna wybucha tam, gdzie brakuje miłości, a miłości brakuje tam gdzie nie ma Boga. Bóg jest pokojem i zapewnia pokój. Tym samym wiara w Boga umacnia w ludziach dążenie do pokoju, a odwrócenie się od Boga prowadzi do niepokoju. Ideologie, nazistowska i komunistyczna, systematycznie i kategorycznie odrzucały Boga i tym samym zbudowały podwaliny dla nienawiści i wojny. Wiara w Boga uczy miłości i szacunku do każdego człowieka. Niewiara w Boga usypia ludzką wrażliwość na cierpienie i otwiera pole przemocy. Człowiek odrzucając Boga, niezależnie z jakich powodów, gubi stopniowo prawdę o sobie samym, o swoim powołaniu i przeznaczeniu, a w ślad za tym zatraca poczucie własnej godności, której źródłem jest sam Bóg Stwórca i Odkupiciel.

W tym roku, moi drodzy, w sposób szczególny Kościół w Polsce stara się zachęcać wszystkich ludzi dobrej woli do troski o życie ludzkie od poczęcia aż do naturalnej śmierci. Wiemy dobrze, że prawo do życia jest najbardziej podstawowym prawem człowieka. Bóg mówi nie będziesz zabijał. Przykazanie to jest zarazem fundamentalną zasadą i normą kodeksu moralności wpisanego w sumienie każdego człowieka. W jakże wymowny sposób, stając tutaj na terenie obozu Auschwitz-Birkenau przekonujemy się, że cywilizacja, która odrzuca bezbronnych zasługuje na miano barbarzyńskiej, choćby nawet miała wielkie osiągnięcia gospodarcze, techniczne, artystyczne czy naukowe.

Dlatego tutaj w Auschwitz-Birkenau w szczególny sposób pragnę przypomnieć dzisiaj słowa błogosławionej Matki Teresy z Kalkuty: Wiele razy powtarzam i jestem tego pewna, że największym niebezpieczeństwem zagrażającym pokojowi jest dzisiaj aborcja. Jeżeli matce wolno zabić własne dziecko, cóż może powstrzymać ciebie i mnie byśmy się nawzajem nie pozabijali. Jedynym, który ma prawo odebrać życie jest ten, który je stworzył. Nikt inny nie ma tego prawa, ani matka, ani ojciec, ani lekarz, żadna agencja, żadna konferencja i żaden rząd. Przeraża mnie - mówiła dalej błogosławiona Teresa - myśl o tych wszystkich, którzy zabijają własne sumienie, aby móc dokonać aborcji. Po śmierci staniemy twarzą w twarz z Bogiem, Dawcą życia. Kto weźmie odpowiedzialność przed Bogiem za miliony, miliony dzieci, którym nie dano szansy na to, aby żyły, kochały i były kochane? Dziecko jest najpiękniejszym darem dla rodziny, dla narodu. Nigdy nie odrzucajmy tego daru Bożego.

Dlatego dzisiaj wołamy do św. Maksymiliana, patrona trudnego wieku, aby nas wszystkich utwierdzał w miłości i chronił przed nienawiścią, a świat ratował przed przemocą i wojną. Razem z Nim modlimy się słowami Jego modlitwy: O Niepokalanie Poczęta Królowo nieba i ziemi, ucieczko grzeszników i Matko pełna miłości, której Bóg zechciał powierzyć cały porządek miłosierdzia. Oto stajemy u Twoich stóp, my ubodzy grzesznicy, błagamy Cię, abyś przyjęła nas wszystkich jako Twoje dobro i Twoją własność. Działaj w nas według Twojej woli, w naszej duszy i ciele, w śmierci i wieczności. Przede wszystkim rozporządzaj nami tak jak chcesz, aby się wypełniło to, co zostało powiedziane o Tobie, że Niewiasta zmiażdży głowę węża. Niech w Twoich najczystszych rękach, tak bogatych w miłosierdzie, staniemy się narzędziem Twojej miłości, aby rozszerzało się królestwo Boskiego Serca Jezusowego. I za Janem Pawłem powtórzmy raz jeszcze "Święty Boże, Święty mocny, Święty a Nieśmiertelny. Od powietrza, głodu ognia i wojny, i wojny, wybaw nas Panie! Amen."

(Tekst nieautoryzowany)